31 marca 2014

Rozdział 9

Rozdział ten dedykuję Catalinie Panterze (może jeszcze czasem zagląda). Przepraszam, wiem, że wtedy przegięłam. Ale mam nadzieję, iż mi wybaczysz.

9. Przeszłość. Teraźniejszość. Przyszłość?

Spod strzelistej bramy wyłoniły się dwie sylwetki. Samo ich pojawienie się nie było niczym nadzwyczajnym. W stolicy zawsze pełno było różnych podróżników i osobliwości. Jak w każdym większym mieście. Bardziej niezwykłe natomiast były same postacie. Oboje wyglądali na około szesnaście lat. Dziewczyna miała czarne, lśniące, długie włosy i śliczne oczy o złotych tęczówkach. Przed wzrokiem tych rozszerzonych z ciekawości źrenic, żaden szczegół nie mógł się ukryć. A naprawdę było na co popatrzyć. Nero podziwiała wysokie bramy, strzeliste wieżyczki i dachy. Podobały jej się zdobione kopuły i wąskie uliczki wyłożone kolorowymi kamieniami. Przystawała z zachwytu przy pięknych, rzeźbionych fontannach rozpryskujących mgiełki wody, w których tańczyła barwna tęcza. W oknach, przy ławkach i murkach rosły najróżniejsze kwiaty, od których cudownego zapachu wprost kręciło się w głowie. Czarnowłosa wciąż rozglądała się na boki nie mogąc opanować bezbrzeżnego zachwytu.
Jej towarzysz sprawiał zupełnie odmienne wrażenie. Nie rozglądał się, nie cieszył. W jego kroku było coś sztywnego, jakby szedł przez sen. Nie można było dostrzec jego twarzy, całkowicie ukrytej w cieniu kaptura od czerwonego płaszcza. Przechodnie spoglądali ze zdziwieniem na tę ponurą, niecodzienną postać, zupełnie nieczułą na wdzięki Città Reale.
Blake nie mógł się skupić. Nie wiedział nawet dokąd idzie. Po prostu szedł. Otaczały go piękne domy, kwiaty, ale wszystko dochodziło do niego jak przez mgłę. Oto znalazł się w TYM mieście. Mieście, któremu wielu nadawało tak różną symbolikę. Dla jednych było stolicą, dla innych domem. Bezpiecznym, spokojnym miejscem. Tak jak dla tych, którzy zginęli tu podczas pogromu. Dla Elfów było symbolem triumfu. Ale byli i ci, dla których było to uosobienie zdrady. Nie klęski. Zdrady. Białowłosego otaczały teraz te same mury, które pięćdziesiąt lat temu skrwawione zostały krwią niewinnych i bezbronnych. Te drzewa były świadkami tamtej rzezi. W tych domach mogli kiedyś mieszkać. A teraz już ich nie ma. Przepadli. Zginęli. Tak po prostu. Bo komuś to było na rękę. Bo ktoś wolał poświęcić ich dla świętego spokoju. Dla końca uciążliwej wojny, która nawet ich nie dotyczyła.
Teraz niebieskooki był tego świadom tak dobitnie, jak jeszcze nigdy dotąd.
Widział to. Choć przecież nie mógł. A jednak. Gdy patrzył na otaczającą go stolicę przeszłość przeplatała się z teraźniejszością. Widział grupkę zawzięcie broniącą się pod murem pięćdziesiąt lat temu. Gatto walczących na placu w nierównej walce. Arian biegnących na pomoc. Twarze elfów wykrzywione w nienawistnym grymasie. A przecież to wszystko już się skończyło. Oni już dawno nie żyją. Zginęli na lata przed przyjściem Blake'a na świat. Nie było ich tu. Więc czemu to wszystko oglądał?
Chłopak toczył walkę z samym sobą. Nie miał pojęcia, co się dzieje. Wyobraźnia płatała mu figle? Czy naprawdę oglądał pogrom sprzed kilkudziesięciu lat?
Te obrazy były wszędzie, w każdym miejscu, na każdej uliczce. Niebo gwałtownie zmieniało barwę z błękitnej na czarną i z powrotem. Słońce przechodziło w szkarłatny księżyc. Białowłosy rozpaczliwie walczył z bezlitosnymi zmorami przeszłości. Był bezsilny. Nie potrafił odpędzić strasznych obrazów. Teraźniejszość i przeszłość zmieszały się ze sobą tak, że nie potrafił odróżnić, co naprawdę jest przed nim, a co jest tylko widmem, cieniem historii.
Niebieskooki nie był już pewien, co tak naprawdę się dzieje. Gdzie jest. Gdzie idzie. Kim jest. Była tylko ta straszna rzeczywistość, od której pragnął się uwolnić.
W pewnym momencie zdał sobie sprawę, że coś wbija mu się w ramię. Mocno. Był też jakiś cichy głos, właściwie szept. Znajomy. Spojrzał w tę stronę. Rzeczywistość powróciła. Na jego ramieniu siedziała Neko. To nie była zmora. Ona była tu i teraz.
-Blake...czy...czy ty też to widzisz...? Jak...przecież to...to było jakieś pięćdziesiąt lat temu...
Chłopak spojrzał na nią ze zdziwieniem. A więc także to widziała. Czyli wcale mu nie odbiło. Albo odbiło im obojgu.
-Widzę...
Oboje uspokoili się lekko. Jakoś lżej było oglądać te sceny gdy już wiedziało się, że nie jest się samotnym. Teraz już jasno wiedzieli, gdzie zmierzają. Do zamku. Tam wszystko miało się wyjaśnić.
***
-Jesteś pewny, że powinniśmy iść wszyscy?
-No jasne. Powinnaś być ze mną i Nero. Zresztą wszyscy i tak myślą, że jesteś kotem.
-No niby tak...ale jakoś nie podoba mi się ten zamek. A jak nas nie wpuszczą?
-Wpuszczą, wpuszczą. W końcu mamy ze sobą księżniczkę.
-Raczej dziewczynę z amnezją, która może jest księżniczką. Bardzo wielkie może.
-Oj nie marudź.
Blake i Neko rozmawiali szeptem idąc parę kroków przed zachwyconą Nero. Dziewczyna zresztą była tak uwiedziona urokiem miasta, iż na nic innego nie zwracała uwagi. Cała trójka kierowała się w stronę ogromnego zamku wzniesionego z błękitnego kamienia.
***
-Blake, boję się. Co jeśli to nie ja?
Białowłosy spojrzał na nią z rozdrażnieniem. Znosił ją i niańczył przez cały ten czas. Przeszedł przez to cholerne miasto. A teraz stali przed wrotami, za którymi kryła się odpowiedź. Czy to będzie koniec poszukiwań? A może dopiero początek? I kiedy w końcu sam uporał się jakoś ze swoimi wątpliwościami, teraz, kiedy był już zdecydowany, ona musiała zacząć się wahać. No po prostu musiała. Inaczej chyba nie byłaby prawdziwą kobietą.
-Czy nie sądzisz, iż jest już troszeczkę za późno, aby zgłaszać jakieś obiekcje?
-Ale wiesz...
-Teraz już nie ma żadnych ,,ale". Teraz są te drzwi, a za nimi król i królowa Drakonia. I być może przyszłość całej rasy Gatto i Arii. Goniłem przeznaczenie przez całe cztery lata. Nie wycofam się u mety.
To powiedziawszy chłopak mocno, stanowczo pchnął drzwi i pewnym krokiem wkroczył do komnaty. Za nim niepewnym krokiem ruszyła dziewczyna. Sala nie była zbyt duża. Światło wpadało przez piękne, barwne witraże, ciągnące się od ziemi aż do sufitu. Pomiędzy nimi kosztowne arrasy zakrywały ściany. Puszysty dywan tłumił kroki. Jedynymi meblami w pomieszczeniu były dwa solidne fotele. Je zaś zajmowała królewska para. Królowa miała czarne włosy przeplecione pasemkami bieli, zaplecione w gruby warkocz sięgający do pasa. Złota, dyskretnie zdobiona korona porażała prostotą. Jednocześnie zaś, w zestawieniu z czarnymi włosami i śliczną twarzą, dodawała władczyni majestatu. Złote oczy, okolone gęstymi rzęsami patrzyły na przybyszy z nadzieją, która tylko dodawała jej blasku. Karminowe usta dopełniały obrazu. Od kobiety wprost biło naturalne piękno.
Jej małżonek miał krótkie, szpakowate włosy. w przeciwieństwie do Drakonii był spokojny. Trzymał dłoń żony, gładząc ją lekko. Spoglądał przy tym na Blake'a swoimi zielonymi oczyma, w których igrało ledwie widoczne rozbawienie i współczucie. Chłopaka zastanawiało to spojrzenie. Wydawało mu się? Nie. Czyżby król wiedział o czymś, o czym on nie wiedział?
Białowłosy doszedł do środka komnaty i ukląkł na jedno kolano, nisko pochylając głowę. Nero po chwili wahania poszła w jego ślady. Niebieskooki zauważył, iż kotka gdzieś wsiąkła. Zresztą spodziewał się tego. od początku miała opory przed wejściem do zamku.
-Wasze Królewskie Mości...
-Proszę, powstańcie oboje. Nie przepadam za takimi formalnościami.
Oboje podnieśli się z niekłamanym zdziwieniem. Król nadal siedział nieruchomo i zdawało się, że ogląda całą scenę ze skrytym rozbawieniem.
-Królowo, Królu...Ja...Mam na imię Blake. Jestem z Arii. Opuściłem Svettanti z powierzoną mi misją. Od czterech lat podróżuję po świecie, aby odnaleźć zaginioną królewnę.
Drakonia lekko pobladła.
-Cztery lata?
-Przepraszam, iż tyle to trwało. Ale mam nadzieję, że...że się udało. Przykro mi, ale nigdy nawet nie widziałem księżniczki na oczy, więc mogłem się pomylić. Szczerze mówiąc przez cały czas szukałem na oślep wiedząc jedynie, iż dziewczyna ma aktualnie jakieś szesnaście lat, czarne włosy i złote oczy. Mogłem się pomylić...
Mówiąc to chłopak delikatnie popychał dziewczynę do przodu, aby królewska para mogła ją trochę lepiej dojrzeć. Drakonia wprost nie mogła uwierzyć. Trzy informacje i cały świat do przeszukania, a on się tego podjął. Stał przed nią chłopak, który opuścił bezpieczne miasto ryzykując życie, aby odnaleźć księżniczkę. A teraz przed nią stała dziewczyna, która być może była jej córką...czy naprawdę mogła zobaczyć ją, po tylu latach...?
-Drakia...?
-Przepraszam, ale ja nie mogę pomóc. Nic nie pamiętam... Mam amnezję...
Władca nawet nie wykazywał zainteresowania złotooką. Uważnie rozglądał się po części sali znajdującej się za plecami chłopaka. Najwyraźniej zauważył to, czego się spodziewał, ponieważ pozwolił sobie na uśmiech. Powstał.
-Gratuluję ci, Blake'u. Wykazałeś się odwagą. Ryzykowałeś życie, aby spełnić przepowiednię.
Władczyni zatrzymała się wpół kroku. Nero podniosła głowę. Białowłosy oniemiał. Wszystkie oczy zwróciły się ku władcy.
-Król wie?
-Tak. Wiedziałem o istnieniu przepowiedni na wiele lat przed tobą.
Teraz w jego oczach już wyraźnie było widać szczere rozbawienie. I współczucie.
-Udało ci się, młody Ario. I jestem ci wdzięczny, że przyprowadziłeś ze sobą moją córkę. Trochę ci współczuję. Pewnie dała ci popalić...
-A więc ona naprawdę jest...
Chłopak był zdezorientowany, gdyż zielone oczy nie patrzyły wcale na Nero. Szczerze mówiąc od ich pojawienia się, mężczyzna spojrzał na nią ledwie przelotnie. O co mogło chodzić?
Głośny śmiech rozległ się w całej komnacie. Drakonia spoglądała na męża nic nie rozumiejąc. Dlaczego jej mąż tak się śmiał?
-Tak myślałem. Szczerze ci współczuję. Nie powiedziała ci, prawda? Ach, Drakio, jesteś okrutna. No przywitajże się wreszcie ze swoim ojcem i nie męcz już biednego chłopaka!
Biedny chłopak zrozumiał. Nie wierzył, ale to już była inna bajka.
Z cienia za Blake'iem wyłoniła się odziana na czarno dziewczyna.
-Jak się masz, tatku? Widzę humor dopisuje. Cześć mamciu. Jak widzę tato nic ci nie powiedział? I kto tu jest okrutny, co? No nic. Wróciłam. Trochę minęło, co?
***
Trochę to zajęło, ale w końcu jest. Nawet w miarę długi. Mam nadzieję, że się podobało (siedzę przy tym od paru godzin, bo jakoś nic napisać nie mogłam, no i zaczyna mi odbijać...). Następny rozdział będzie (mam nadzieję) szybciej (gdzieś tam po drodze czytałam ,,Zwiadowców" i się skupić nie mogłam XD, a potem było jeszcze ,,Ogniem i mieczem" i jak próbowałam coś napisać to się własnym językiem potem załamywałam XD). No to dobranoc ;*