12 lipca 2014

Rozdział 10

10. Nigdy więcej

Blake opierał się o barierkę na jednym z zamkowych tarasów i spoglądał na rozpościerający się przed nim widok. Zamek wzniesiono na wzniesieniu, więc widać było całe miasto. Wysokie bramy, strzeliste wieżyczki i dachy, zdobione kopuły. Wszystko to skąpane w blasku zachodzącego powoli słońca przybierało złocistą barwę. W samym centrum miasta, na rozległym placu zgromadziła się cała ludność. Wieść o cudownym powrocie królewskiej dziedziczki rozniosła się błyskawicznie. Teraz wszyscy cieszyli się i świętowali, a odgłosy zabawy dochodziły aż do uszy chłopaka. U podnóża pałacu rozciągał się piękny, malowniczy park. Pełno było w nim kolorowych roślin, stawów, fontann i zwierząt. Białowłosy z goryczą pomyślał, iż nazwa miasta jest wyjątkowo trafna. Città Reale. Królewskie Miasto.
Jednak niebieskooki nie potrafił w pełni cieszyć się tym widokiem. Wciąż miotały nim sprzeczne emocje, chaotyczne myśli. Sam już nie wiedział, co powinien czuć. Ulgę? Gniew? Nadzieję? Choć z początku nie dopuszczał do siebie takiej myśli, to w głębi serca wiedział. Czuł się zdradzony i oszukany. Neko była pierwszą osobą od bardzo dawna, której zaufał. Przed którą się otworzył. A ona ukrywała przed nim coś tak ważnego. Co powinien teraz zrobić? Miał ochotę po prostu skoczyć za barierkę prosto w objęcia wiatru, pozwolić się ponieść i lecieć, lecieć daleko, poza horyzont. Wznosić się i gnać przed siebie, aż całkiem opadnie z sił i spadnie na ziemię. Może nawet zginąć, dołączyć do Tamary. Ale przynajmniej wtedy mógłby uciec od tego przeklętego miasta, przepowiedni i przeznaczenia. Uciec od pewnej czerwonookiej kotki.
Białowłosy bardziej wyczuł niż usłyszał za sobą ciche kroki. Bezwiednie wbił palce w barierkę. Nie musiał odwracać głowy aby wiedzieć, kto przyszedł.
Czarnowłosa dziewczyna stanęła w wejściu na taras. Zawahała się. Już od dłuższego czasu szukała Blake'a po całym zamku. Jednak teraz, gdy w końcu go znalazła, nie wiedziała, co powinna zrobić, jak zacząć rozmowę. A on najwidoczniej nie zamierzał jej tego ułatwiać.
Drakia wciąż miała przed oczami wyraz twarzy chłopaka, kiedy dowiedział się, kim ona jest. Najpierw szok. Niedowierzanie. Potem gniew, który jednak szybko został zastąpiony przez smutek i żal. Gdy wychodził szybkim krokiem z sali, na jego twarzy nie było już nic. Zdusił tamte emocje i zastąpił je chłodem i pustką.
Neko nerwowo zamachała ogonem i podeszła do przyjaciela. Nadal nie zareagował na jej obecność. Chciała położyć mu rękę na ramieniu, ale się rozmyśliła.
-Blake...
-Tak, Wasza Wysokość?
Ten oziębły ton i sposób w jaki wymówił ,,Wasza Wysokość" sprawił, że czerwonooka miała ochotę odejść.
-Nie mów tak do mnie. Przecież dalej jesteśmy przyjaciółmi. Wiesz, że życie na zamku do mnie nie pasuje. Znasz mnie.
-Nie. Myślałem, że cię znam ale pokazałaś mi, iż naprawdę nie wiem o tobie nic.
-Ja po prostu nie mogłam ci powiedzieć. Nie rozumiesz.
-Więc mi wytłumacz.
Gdy na nią spojrzał po jej plecach przebiegł lodowaty dreszcz..Te błękitne, zawsze wesołe i przyjacielskie oczy, teraz przypominały dwa kawałki lodu.
-Ja...nie chciałam wracać na zamek. A gdybym ci powiedziała, pewnie próbowałbyś mnie tu sprowadzić. Nie zrozumiałbyś.
Tego już było dla niego za wiele. Nie CHCIAŁA?! Białowłosy z trudem opanował się, żeby nie wrzasnąć na całe gardło.
-Nie chciałaś, tak? A nie uważasz, że to czego chcemy nie zawsze ma znaczenie? To, że jesteś księżniczką nie znaczy, iż możesz sobie strzelać fochy.
Zacięła usta. W jej oczach zalśnił gniew.
-A co ty możesz o tym wiedzieć?! W wieku dziesięciu lat rozpoczęła się u mnie mutacja, podczas której okazało się, że jestem Gatto. Oczy ze złotych zmieniły się na czerwone i kocie. Wyrosły mi uszy, ogon. Nie byłam na to gotowa. Mój ojciec ich nie miał. Odebrano mnie jako hańbę. Jak to! Córka wielkiej Drakonii ma być jakimś kotem? O tacie nic nie wiedzieli, bo maskował swoje pochodzenie. Mężczyznom jest łatwiej, bo mają zmienione tylko oczy i zęby. Krótki zabieg pilnikiem co jakiś czas, soczewki i da się żyć. Wiedziała tylko mama, która go cały czas chroniła. Nawet gdyby ktoś się dowiedział i tak nic nie można by było zdziałać. Mnie chciano zabić, ale tato pomógł mi uciec. Mama nawet nie wiedziała, kim naprawdę jestem i co się ze mną stało. Powiedzieli jej, że nie żyję. Ojciec cały czas znał prawdę, ale był bezradny. Nic więcej nie mógł zrobić. A ja byłam zdana na siebie. W wieku dziesięciu lat, sama gdzieś na jakimś leśnym pustkowiu! I dziwisz się, że nie chciałam wrócić?!
-Szczerze? Tak. Bo ty przynajmniej miałaś kochających rodziców. Twój ojciec wierzył, iż wrócisz. Twoja matka opłakiwała twoją śmierć. Nawet jeśli nie mogli ci pomóc, to nadal ich miałaś. Miałaś kochającą rodzinę. Miałaś dom, do którego zawsze mogłaś wrócić.
Drakię zatkało. W końcu wyrzuciła z siebie to, co przez tyle lat nie dawało jej spokoju. Ale rzeczywiście chłopak miał rację. Tato od maleńkości w ukryciu uczył ją o Gatto i Arii, o tym, jak przeżyć. Wiedział o wszystkim i jak najlepiej przygotowywał ją do wyjścia w świat. A Drakonia za nią tęskniła. Mogła wrócić już dawno, kiedy doszły ją wieści, iż doradca królowej zmarł. W końcu to on jej zagrażał. Teraz już nawet nie pamiętała, dlaczego nie chciała wrócić.
Zacisnęła usta w wąską kreskę. Nastała cisza. Gdy błękitnooki przemówił, w jego głosie słychać było gniew.
-Myślisz, że tylko ty miałaś trudno? Dziesięć lat to sporo. Ty chociaż miałaś dzieciństwo. Może i krótkie, ale to i tak jakieś dziesięć lat więcej ode mnie.
Czarnowłosa nie potrafiła wydobyć z siebie słów. Chłopak kontynuował.
-Przez cztery lata uganiałem się za tobą, a ty miałaś zabawę. Gdyby nie przypadek, pewnie dalej bym nie wiedział, iż księżniczka, której tyle czasu szukałem, jet obok mnie. Bawiło cię to? A może to, że moja i twoja rasa walczą cały czas o przetrwanie w Svettanti i wierzą, że ty ich wywabisz z opresji? Że coś zmienisz? Teraz widzę, jak bardzo się myliliśmy. Ty masz to po prostu w nosie.
-Blake...
-Ufałem ci. Wierzyłem w ciebie. Dzięki, że uświadomiłaś mi, iż na tym cholernym świecie nie można ufać nikomu i niczemu.
-Ale...
-Już czas, aby uwierzyć we własne siły i przestać czekać na cud. Żegnaj. Nie zbliżaj się do mnie już nigdy więcej, ani nie szukaj Svettanti. Nigdy.
Białowłosy zwinnym ruchem przeskoczył barierkę. Czerwonooka osunęła się na zimną podłogę tarasu i obserwowała szybko pomniejszający się punkcik na niebie. Bezwiednie wyciągnęła rękę, jakby chciała go złapać, ale on był już daleko. Serce ścisnęło jej się ze smutku i wściekłości. Z bezsilności. Nie zrozumiał jej. To jego wina. Przecież to nie ona kazała u wierzyć. Nie ona chciała być postacią z durnej legendy.
-To twoja wina! Nie potrzebuję cię!! Idź i nie wracaj!!!!
To wszystko tylko jego wina. Jego. JEGO!!!
Nie. To nie była wina Blake'a. To ONA go zawiodła.
To była JEJ wina. I tylko jej.
Po policzku potoczyła się błyszcząca łza.
-Żegnaj...
Nie odwrócił się ani razu.
***
Siemka. Udało mi się wskrzesić mój komputer ^^ Tak właściwie to ten rozdział miał wyglądać zupełnie inaczej i miał być już ostatni, ale zmieniłam zdanie i to jeszcze nie koniec historii.

6 komentarzy:

  1. "Zamek wzniesiono na wzniesieniu" <--- czemu mnie to śmieszy? xd Zaczęłam sie śmiać jak opętana xd To pewnie przez ten hamak dzisiaj ;-;

    A rozdział wspaniały! Tyle w nim uczuć i emocji... Po prostu rewelacja! Ale mam nadzieję, że się pogodzą... :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Haha rozumiem że dla Ciebie pozostaje to tajemnicą? :D

      Usuń
  3. Echhhhhhh...oni wgl nie mieli się kłócić, Blake miał zostać w mieście...najgorsze, że mogę mieć już kompletny pomysł, ale jak zaczynam pisać to i tak wszystko wychodzi inaczej, tak, iż sama nie wiem co się stanie i do czego to doprowadzi... :/ Oni żyją własnym życiem T.T

    OdpowiedzUsuń
  4. No skąd my to znamy :P

    Rozdzialik interesujący :D




    Widziałaś, że zabiłam bloga? Może będe ciągła Dzieci. Jak chcesz mieć na imie? Bo zamieniam imiona i może coś podobaje :D

    OdpowiedzUsuń
  5. No właśnie widziałam, że dawno nic nie było... A dzieci ciągnij^^ Co do imienia to nie mam zielonego pojęcia. Nigdy nie byłam dobra w wymyślaniu imion :/

    OdpowiedzUsuń