7 listopada 2013

Rozdział 1

1. Idiota ma zawsze szczęście (?)

Słońce przebijało się przez chmury, leniwie oświetlając uroczą dolinkę, leżącą u podnóża góry. Z lasu zaczęły wyłaniać się najrozmaitsze zwierzęta, począwszy od małych i dziwnych chochlików, a na jednorożcach  skończywszy. W mgnieniu oka przestrzeń zaroiła się od najróżniejszych stworzeń. Cicha przed chwilą polana rozbrzmiała tysiącem dźwięków. Zwierzęta nie płoszyły się, nie bały. Nie miały czego. Człowiek, który je niepokoił, odszedł.
Na skraju lasu pojawiła się kolejna sylwetka. Dziewczyna miała lekko zielonawą skórę i kruczoczarne włosy. Jej niewyraźnie sylwetka zdawała się rozmywać, nieuchwytna niczym zielona mgiełka. Spojrzała w stronę zbocza góry. Miała ładną, drobną twarzyczkę o zielonych ustach. Ładne oczy tego samego koloru były jednak zasnute smutkiem i niedowierzaniem. Pokręciła główką.
-Prosiłam, żeby tam nie szedł. Dlaczego nie zawrócił? Naprawdę nie miał wyboru, czy  może jest aż tak wielkim idiotą?
Driada stała jeszcze na skraju lasu, najwyraźniej usiłując odnaleźć odpowiedź na swoje pytanie. Poddała się jednak i rozpłynęła wśród drzew. Teraz to nie miało już żadnego znaczenia. Dolina była ślepym zaułkiem. Jedynym sposobem na wydostanie się z niej było zawrócić. Albo wspiąć się ba strome zbocze. Tylko że to drugie było niemożliwe. Z tej strony góra była bardzo wysoka i stroma, a szlak zdradliwy. Jeden błąd mógł kosztować życie. Była to przeszkodą nie do przejścia. A przynajmniej dla człowieka. A tajemniczy nieznajomy ponad wszelką wątpliwość był człowiekiem. Tylko człowiekiem.
 ***
Blake miał już serdecznie dość tej piekielnej góry. Wspinał się na nią już od dłuższego czasu, z raczej marnym rezultatem. Już parę razy na własnej skórze przekonał się o czym mówiła driada. Szlak był wąski. Kamienie osuwały się spod nóg. Niekiedy chłopak był naprawdę blisko upadku. W niektórych miejscach skalna półka ukrywała się i samemu trzeba było szukać oparcia dla rąk i nóg. Blade był wykończony. Nogi pomału odmawiały posłuszeństwa, a mięśnie rąk paliły nieznośnie. Z wyczerpania zaczynało mu się kręcić w głowie. Blake zatrzymał się. Coraz bardziej kusiła go perspektywa powrotu na dół. Chłopak zacisnął jednak zęby i ruszył dalej. Nie mógł się poddać. Nie teraz. Zbyt dużo przebył, aby teraz zawrócić. Miał.swój cel. Musiał go osiągnąć bez względu na wszystko. Półka skalna zniknęła po raz kolejny. Chłopak westchnął. Przyjrzał się uważnie ścianie i znalazł oparcie dla rąk i nóg. I zaczął się wspinać. Ręka. Noga. Druga ręka. Druga noga. I znowu. I znowu. W kółko. Do skutku. Blake spojrzał w górę i zaczął wspinać się z nowym zapałem.
-Jeszcze tylko trochę! Już widać szczyt! Jeszcze tylko...
Nie dokończył. Odniósł wrażenie, że ktoś go obserwuje. Ale to przecież nie było możliwe. Na tej wysokości przecież nie mogło nikogo być. Nie mogło być drugiego takiego idioty, pchającego   się na pewną śmierć. Prawda?
Nagle kątem oka zauważył czarny kształt. Z gardła Blake'a wydarł się zduszony okrzyk. W szoku złapał luźny kamień, który z łoskotem stoczył się w dół. Chłopak stracił równowagę. Nogi ześlizgnęły mu się ze śliskich głazów. Kolejne kamienie oderwały się od zbocza.  Blake zawisł na jednej ręce. W mgnieniu oka zapomniał o wszystkim innym. Teraz liczyła się tylko kamienna ściana. I to, że jeśli czegoś nie zrobi, to zaraz zginie. Jeden palec się ześlizgnął. Chłopak otrząsnął się i spróbował znaleźć oparcie dla stóp. Następnie. Drugi palec. Popatrzył w górę i zobaczył wystający głaz. Spróbował dosięgnąć go wolną ręką, ale był poza jego zasięgiem. Zebrał siły i usiłował się podciągnąć. Dotknął skały koniuszkami palców, ale nie zdołał się złapać. Trzeci palec. Zostały już tylko dwa. Przed oczami chłopaka zaczęły latać czarne plamki. Zmęczenie dawało się we znaki. Mięśnie ręki paliły niemiłosiernie. Miał już serdecznie dość. Miał dość, ale ostatkiem sił spróbował jeszcze raz. Syknął z bólu i omal się nie puścił. Kolejny palec. Na czoło wystąpił mu pot.
-A więc taki ma być mój koniec, co?
Nagle cały ból zaczął znikać. Wraz ze świadomością. Ostatni palec zaczął się zsuwać. Gdzieś mignął czarny cień. Ale Blake nie zwracał już na to uwagi. Po prostu zapadł się w nicość.
***
Mam nadzieję, że udało mi się kogoś zainteresować. Będę starała się dodawać rozdziały w miarę regularnie, co najmniej raz w tygodniu (sobota?). To moje pierwsze tego typu opowiadanie, które pozwoliłam komuś przeczytać, więc...bardzo proszę o komentarze i uwagi...i...z góry dziękuję!!! ;*

4 komentarze:

  1. Czemu mi nie pokazywałaś swojch opowiadań co ??
    Piszesz no po prostu *O*

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz fajny styl, taki lekki, aż przyjemnie się czyta :D
    Co do błędów, to za często powtarzasz Blake, a można to zastąpić np ''chłopiec'' :P
    I przez czcionkę bolą mnie oczy, więc muszę kopiować tekst do worda żeby przeczytać :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudnie*.* Ale Ty to wiesz;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Komentujemy za Twoim rozkazem.
    A tak na serio. Intrygujące to to

    OdpowiedzUsuń