1. Idiota ma zawsze szczęście (?)
Słońce przebijało się przez chmury, leniwie oświetlając uroczą
dolinkę, leżącą u podnóża góry. Z lasu zaczęły wyłaniać się najrozmaitsze
zwierzęta, począwszy od małych i dziwnych chochlików, a na jednorożcach skończywszy.
W mgnieniu oka przestrzeń zaroiła się od najróżniejszych stworzeń. Cicha przed
chwilą polana rozbrzmiała tysiącem dźwięków. Zwierzęta nie płoszyły się, nie
bały. Nie miały czego. Człowiek, który je niepokoił, odszedł.
Na skraju lasu pojawiła się kolejna sylwetka. Dziewczyna miała
lekko zielonawą skórę i kruczoczarne włosy. Jej niewyraźnie sylwetka zdawała
się rozmywać, nieuchwytna niczym zielona mgiełka. Spojrzała w stronę zbocza
góry. Miała ładną, drobną twarzyczkę o zielonych ustach. Ładne oczy tego samego
koloru były jednak zasnute smutkiem i niedowierzaniem. Pokręciła główką.
-Prosiłam, żeby tam nie szedł. Dlaczego nie zawrócił? Naprawdę nie
miał wyboru, czy może jest aż tak wielkim idiotą?
Driada stała jeszcze na skraju lasu, najwyraźniej usiłując
odnaleźć odpowiedź na swoje pytanie. Poddała się jednak i rozpłynęła wśród
drzew. Teraz to nie miało już żadnego znaczenia. Dolina była ślepym zaułkiem.
Jedynym sposobem na wydostanie się z niej było zawrócić. Albo wspiąć się ba
strome zbocze. Tylko że to drugie było niemożliwe. Z tej strony góra była
bardzo wysoka i stroma, a szlak zdradliwy. Jeden błąd mógł kosztować życie.
Była to przeszkodą nie do przejścia. A przynajmniej dla człowieka. A tajemniczy
nieznajomy ponad wszelką wątpliwość był człowiekiem. Tylko człowiekiem.
***
Blake miał już serdecznie dość tej piekielnej góry. Wspinał się na
nią już od dłuższego czasu, z raczej marnym rezultatem. Już parę razy na
własnej skórze przekonał się o czym mówiła driada. Szlak był wąski. Kamienie
osuwały się spod nóg. Niekiedy chłopak był naprawdę blisko upadku. W niektórych
miejscach skalna półka ukrywała się i samemu trzeba było szukać oparcia dla rąk
i nóg. Blade był wykończony. Nogi pomału odmawiały posłuszeństwa, a mięśnie rąk
paliły nieznośnie. Z wyczerpania zaczynało mu się kręcić w głowie. Blake
zatrzymał się. Coraz bardziej kusiła go perspektywa powrotu na dół. Chłopak
zacisnął jednak zęby i ruszył dalej. Nie mógł się poddać. Nie teraz. Zbyt dużo
przebył, aby teraz zawrócić. Miał.swój cel. Musiał go osiągnąć bez względu na
wszystko. Półka skalna zniknęła po raz kolejny. Chłopak westchnął. Przyjrzał
się uważnie ścianie i znalazł oparcie dla rąk i nóg. I zaczął się wspinać.
Ręka. Noga. Druga ręka. Druga noga. I znowu. I znowu. W kółko. Do skutku. Blake
spojrzał w górę i zaczął wspinać się z nowym zapałem.
-Jeszcze tylko trochę! Już widać szczyt! Jeszcze tylko...
Nie dokończył. Odniósł wrażenie, że ktoś go obserwuje. Ale to
przecież nie było możliwe. Na tej wysokości przecież nie mogło nikogo być. Nie
mogło być drugiego takiego idioty, pchającego się na pewną śmierć.
Prawda?
Nagle kątem oka zauważył czarny kształt. Z gardła Blake'a wydarł
się zduszony okrzyk. W szoku złapał luźny kamień, który z łoskotem stoczył się
w dół. Chłopak stracił równowagę. Nogi ześlizgnęły mu się ze śliskich głazów.
Kolejne kamienie oderwały się od zbocza. Blake zawisł na jednej ręce. W
mgnieniu oka zapomniał o wszystkim innym. Teraz liczyła się tylko kamienna
ściana. I to, że jeśli czegoś nie zrobi, to zaraz zginie. Jeden palec się
ześlizgnął. Chłopak otrząsnął się i spróbował znaleźć oparcie dla stóp.
Następnie. Drugi palec. Popatrzył w górę i zobaczył wystający głaz. Spróbował
dosięgnąć go wolną ręką, ale był poza jego zasięgiem. Zebrał siły i usiłował
się podciągnąć. Dotknął skały koniuszkami palców, ale nie zdołał się złapać.
Trzeci palec. Zostały już tylko dwa. Przed oczami chłopaka zaczęły latać czarne
plamki. Zmęczenie dawało się we znaki. Mięśnie ręki paliły niemiłosiernie. Miał
już serdecznie dość. Miał dość, ale ostatkiem sił spróbował jeszcze raz. Syknął
z bólu i omal się nie puścił. Kolejny palec. Na czoło wystąpił mu pot.
-A więc taki ma być mój koniec, co?
Nagle cały ból zaczął znikać. Wraz ze świadomością. Ostatni palec
zaczął się zsuwać. Gdzieś mignął czarny cień. Ale Blake nie zwracał już na to
uwagi. Po prostu zapadł się w nicość.
***
Mam nadzieję, że udało mi się kogoś zainteresować. Będę starała się dodawać rozdziały w miarę regularnie, co najmniej raz w tygodniu (sobota?). To moje pierwsze tego typu opowiadanie, które pozwoliłam komuś przeczytać, więc...bardzo proszę o komentarze i uwagi...i...z góry dziękuję!!! ;*
Czemu mi nie pokazywałaś swojch opowiadań co ??
OdpowiedzUsuńPiszesz no po prostu *O*
Masz fajny styl, taki lekki, aż przyjemnie się czyta :D
OdpowiedzUsuńCo do błędów, to za często powtarzasz Blake, a można to zastąpić np ''chłopiec'' :P
I przez czcionkę bolą mnie oczy, więc muszę kopiować tekst do worda żeby przeczytać :(
Cudnie*.* Ale Ty to wiesz;*
OdpowiedzUsuńKomentujemy za Twoim rozkazem.
OdpowiedzUsuńA tak na serio. Intrygujące to to