23 listopada 2013

Rozdział 4

4. Drugie oblicze Blake'a

Tamara nie mogła się poruszyć. Skamieniała ze strachu. Czas wokół niej dziwnie zwolnił, jakby na przekór wszystkiemu. Każda sekunda zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Gdzieś w oddali ćwierkały ptaki, gdzie indziej zamiauczał kot. Ale to nie miało znaczenia. Teraz liczyła się tylko bestia zmierzająca w jej stronę. Elfka pragnęła uciec jak najdalej, ale nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Mimo starań nadal stała w miejscu. Umysł dziewczyny ogarnęła panika i rozpacz. I strach. On był najgorszy. Ogarniał całe ciało i mącił rozum na równi z hipnotyzującym spojrzeniem żółtych oczu. Gdyby mogła uwolnić się przynajmniej od nich! Opuściła powieki i natychmiast ogarnęła ją ciemność. Ale strach nie zniknął. Wręcz odwrotnie. Teraz, gdy nie widziała potwora, bała się jeszcze bardziej. Do tego dopiero teraz zdała sobie sprawę, iż od jakiegoś czasu towarzyszy jej pewien przerażający dźwięk. Z początku nie miała pojęcia skąd dochodził.Wibrował w uszach i napawał ją lękiem. Po chwili uświadomiła sobie, że to krzyk. Jej własny krzyk, choć nie miała nawet pojęcia, iż otwierała usta.
Czas mijał, a ona nadal nie poczuła szponów rozdzierających jej ciało. Nie było też uderzenia ogona. Nie było kłów. Nadal nie potrafiła się uciszyć, przez co nie słyszała stwora i nie mogła określić, co robi, gdzie jest. Co z nim? Odleciał? Znalazł inny cel? Zawahał się? A może po prostu zrezygnował? Albo jest tuż tuż?
Tamara zebrała się w sobie i otworzyła oczy. Bestię dzieliły od niej już tylko milimetry. Właśnie wyciągała szponiastą łapę do ataku. Krzyk urwał się w jednej chwili. Zupełnie jak ucięty nożem. Już prawie czuła jej dotyk, ale w tej chwili poczuła coś dziwnego. Z wielkich zielonych oczu na moment ustąpił strach. Jego miejsce zajęło zdziwienie. Gdyż nagle zerwał się mocny wiatr, który uderzył w nią z ogromną siłą, zwalając ja z nóg. Niespodziewany powiew uniósł ją nad ziemię. W mgnieniu oka znalazła się w powietrzu, poza zasięgiem wroga. W samą porę. Zaskoczone monstrum zaatakowało miejsce, gdzie jeszcze sekundę wcześniej stała jego niedoszła ofiara. Natrafiwszy na pustkę na krótką chwilę straciło równowagę. Zdezorientowane rozglądało się na boki, ale nie mogło jej zlokalizować. Trudno określić, dla kogo było to większym zaskoczeniem. Dziewczyna wisiała wysoko nad ziemią, smagana przez podmuchy wiatru. Ten nagły zwrot akcji (i ulga wynikająca z faktu, iż przynajmniej na razie znalazła się poza zasięgiem pazurów), pozwoliły jej otrząsnąć się ze strachu. Dziwnym trafem to, że znajdowała się kilka metrów nad ziemią, wcale jej nie przerażało. Życie jest naprawdę dziwne. 
-Co się właściwie?...
Tamara otrząsnęła się z szoku i teraz sama rozglądała się wokół, w celu odnalezienia źródła niecodziennego zjawiska. Była bardzo ciekawa, skąd wziął się wiatr. Zaintrygowana strzelała wzrokiem na prawo i lewo, nie mogąc zlokalizować przyczyny. Po chwili jednak coś przyciągnęło jej wzrok. Z początku myślała, że to tylko urojenia z powodu stresu. Przetarła oczy. Ale nie. Na skraju lasu, pomiędzy drzewami stała jakaś postać. I chociaż dzieliła ich znaczna odległość, elfka doskonale wiedziała, kto tam stoi. Choć było to wielce nieprawdopodobne, na samym skraju polany stał...
***
Blake biegł co tchu, zręcznie omijając drzewa i przeskakując przez mniejsze krzaczki. Jego długi, czerwony płaszcz łopotał za nim niczym peleryna. Przerażone zwierzęta umykały w odwrotnym kierunku. Spłoszył je przerażający krzyk, niosący się po lesie. Chłopak nie dziwił im się. Zwłaszcza, że był pewien, iż one także wyczuły niebezpieczeństwo. Instynkt i zdrowy rozsądek nawoływały do ucieczki. Każda, nawet najgłupsza istota ich słuchała. Tylko białowłosy okazał się skrajnym idiotą (zresztą jak zawsze) i wbrew wszelkiej logice biegł w stronę, z której dochodził głos.
-Kurcze, kurcze, kurcze!!! Nie zdążę...nigdy nie uda mi się zdążyć na czas!!!
Droga dłużyła się w nieskończoność.Im dłużej biegł, tym bardziej przyspieszał, tym bardziej mu zależało. W końcu zdyszany dotarł na skraj lasu. Wystarczyła jedna chwila, by zrozumiał sytuację. Nad strumykiem stała skamieniała Tamara. Najwyraźniej jedyne do czego w tej chwili była zdolna, to krzyk. Nie dziwił jej się. Olbrzymia wywerna właśnie szykowała się do ataku. Nie musiała się śpieszyć. Był pewien, że elfka popełniła jeden, zasadniczy błąd, który zazwyczaj jest wyrokiem. Spojrzała w żółte, gadzie oczy. Nie miała pojęcia, że właśnie to w większości wypadków jest przyczyną śmierci. Bo skąd niby miała wiedzieć, iż wzrok wywerny potrafi zahipnotyzować słabe i nieprzygotowane umysły? Znał to uczucie. Bez pomocy z zewnątrz, lub wyjątkowego szczęścia przeżycie było niemożliwe. Nawet po wyrwaniu się z transu, większość jest niezdolna do walki. Chłopak był jednak za daleko, by zdążyć na czas. Odwrócenie uwagi też nie wchodziło w grę. Nawet jeśli monstrum przyszło po niego, to po co miało za nim biegać z pustym żołądkiem, skoro i tak już złapało sobie obiadek? Oczywiście nie mógł też zostawić przyjaciółki na pastwę potwora. Zostawało tylko jedno wyjście. Ale...
-Nie! Nie mogę... To zbyt niebezpieczne... Ale jeśli tego nie zrobię, Tamara zginie... Ale jeśli to zrobię, to...
Blake zdecydował się w ułamku sekundy. W końcu to przez niego dziewczyna jest teraz w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Był nieostrożny, a teraz pora zapłacić za swój błąd.
Białowłosy odetchnął głęboko, przymknął oczy i skoncentrował się. Poczuł przyjemny powiew na twarzy. Teraz czuł się lekki niczym wietrzyk. Zupełnie jakby stanowili jedność. Bo tak też i było. Miał wrażenie, że mógłby zrobić wszystko. Kochał to nostalgiczne uczucie. Niestety od dłuższego czasu nie miał zbyt wielu okazji, by je poczuć. Do głowy napłynęły mu wspomnienia, ale czym prędzej je odegnał. Nie miał teraz czasu. Musiał uratować przyjaciółkę. Wywerna właśnie rzuciła się do ataku.
Białowłosy przywołał wiatr, który z niebywałą prędkością popędził w stronę zagrożonej i poderwał ją w niebo. Udało mu się to w dosłownie ostatniej chwili i na razie dziewczyna wyszła z zajścia bez szwanku. Niebieskooki odetchnął. Nakazał powietrzu utrzymywać Tamarę w bezpiecznej odległości, aby móc w pełni skupić się na walce. Teraz, kiedy zdecydował się jednak skorzystać z mocy żywiołu, zapowiadała się niezła zabawa. Czuł się wprost wspaniale. Nie mogąc się już doczekać raźno ruszył na spotkanie z bestią.
***
Tamara nie potrafiła uwierzyć własnym oczom. A przecież wyraźnie widziała białowłosą postać odzianą w czerwony płaszcz. Nie mogło być mowy o pomyłce. To był Blake. Ale jednocześnie nim nie był. Było w nim coś dziwnego, choć nie wiedziała dokładnie co. W jego postawie było coś...obcego. Nie miała jednak czasu by dłużej roztrząsać ten problem, gdyż w tej chwili serce podeszło jej do gardła. Już po raz drugi tego dnia strach zajrzał w zielone oczy elfki. Zobaczyła bowiem, iż chłopak biegnie w stronę krwiożerczego monstrum. Nie rozumiała, jak może robić coś tak głupiego. Przecież potwór miał ponad dziesięć metrów długości, ogon, zęby i pazury. Jej znajomy nie miał nawet broni, nie mówiąc już o jakichkolwiek szansach. Dziewczyna zbladła w oka mgnieniu.
-O nie... Przecież to go rozszarpie... Blake! Uciekaj! Szybko!
Ale on jej nie słuchał. Patrzyła ze zgrozą. Wywerna pogodziła już się ze stratą ofiary, przestała rozglądać się na boki i rycząc wściekle ruszyła na nowego przeciwnika. Dzieliły ich już tylko metry. Po policzku złotowłosej mimowolnie pociekła duża, błyszcząca łza. Zaraz za nią pojawiła się kolejna i kolejna, aż w końcu zamieniły się w cały potok łez. Chciała z powrotem znaleźć się na ziemi, ale unosząca ją siła jakoś nie miała ochoty spełniać jej życzeń. Była gotowa skoczyć na ziemię, ale niewidzialne więzienie mocno ją trzymało. Zmuszało do patrzenia, jak jej przyjaciel zostaje rozdarty na strzępy. Jedyne co mogła zrobić to obserwować starcie.
A naprawdę było na co popatrzeć. Wokół walczących zerwał się silny wiatr, podrywający w górę liście i płatki kwiatów. Wydawało się, że niespecjalnie im to przeszkadzało. Niebieskooki okazał się niewiarygodnie szybki, choć wcale na takiego nie wyglądał. Zwinnie skakał z miejsca na miejsce, łopocząc płaszczem i dezorientując przeciwnika. Chłopak zdawał się wprost unosić w powietrzu. Tamarze ledwo udawało się nadążyć za nim wzrokiem. Szeroko otworzyła oczy ze zdumienia. Nie przypuszczała, że Blake potrafi walczyć. Tymczasem dokładnie wiedział co robić. Najwyraźniej nie była to jego pierwsza walka. Zachowywał się jak maszyna. Automatycznie powtarzał wyuczone ruchy, poddawał się intuicji. Wiedział dokładnie, co, jak i kiedy ma zrobić. Uskakiwał w ostatniej chwili, nagle znikał, nie wiadomo skąd pojawiając się tuż za wywerną. Zręcznie unikał ciosów długiego ogona i kłapnięć najeżonej zębami paszczy. Szponiaste łapy za każdym razem natrafiały na pustkę, spóźniając się o zaledwie sekundy. Cała walka przypominała śmiercionośny taniec, w którym zmylenie kroku mogło kosztować życie. Jednocześnie niebieskooki zdawał się świetnie bawić. Co jakiś czas wybuchał głośnym, szaleńczym śmiechem. Gdy białowłosemu udało się przyjąć odpowiednią pozycję, wokół jego ręki zebrał się wiatr, tworząc coś w rodzaju wietrznego ostrza. Jego niewyraźny zarys sprawiał, iż robił wrażenie nietrwałego. Wydawałoby się, że nie może niczego dotknąć, a co dopiero przeciąć. On jednak doskoczył i ciął. Celował pod kolano tylnej łapy stwora. Łuski nie stanowiły żadnej przeszkody. Miecz łatwo je przeciął i zagłębił się w cielsku. Z gardła potwora wydarł się głośny ryk. Atakujący pospiesznie odskoczył, uchylając się przed ogonem, który śmignął mu tuż koło ucha. Elfkę wprost zamurowało. Jej przyjaciel co chwilę znajdował doskonałą okazje do wyprowadzenia ataku, po czym szybko znikał z zasięgu rozwścieczonej wywerny. Nie pozostawiał przeciwnikowi żadnych szans. Szarżował bezlitośnie. Zdezorientowana  dziesięciometrowa bestia była zupełnie bezbronna.
Tamara przyglądała się całej scenie z rosnącym przerażeniem. Wojownik wyglądał dokładnie jak Blake. Miał jego włosy, jego płaszcz i sylwetkę. Ale to nie mógł być on. Chłopak, którego znalazła w lesie zachowywał się zupełnie inaczej. Był wrażliwy i opiekuńczy. Zaś w ruchach walczącego widać było dzikość, zawziętość i bezwzględność. Atakował skutecznie. Żeby zabić. Dziewczynie zrobiło się żal stworzenia. Nawet jeśli chciało ją zabić, to mimo wszystko...
Potwór runął na ziemię. Próbował jeszcze wzbić się w powietrze, ale poranione skrzydła i brak sił skutecznie mu to uniemożliwiły. Cała polana upstrzona została plamami krwi. Stworzenie wbiło zrezygnowany wzrok w swoją niedoszłą ofiarę. Niebieskooki przymierzał się właśnie do zadania ostatniego, rozstrzygającego ciosu. Czerwony płaszcz upiornie powiewał na wietrze, na czarnym ubraniu czerwieniły się zacieki. Białe włosy upstrzyły krwawe plamki. Wolnym krokiem zbliżał się do swojego niedoszłego zabójcy. Wiatr zawył złowrogo. Zrozpaczona elfka po raz kolejny targnęła się w swoim więzieniu. Bezskutecznie.
-Blake! Blake! Otrząśnij się! Już wystarczy! Słyszysz?! Blake! Nie rób tego! Blake!!!
Nie potrafiła tego zrozumieć. Spoglądała na zakrwawionego wojownika i była pewna, że patrzy na swojego znajomego. Wydawał jej się jednak dziwnie obcy. Ale dlaczego tak się zmienił? Co mu się mogło stać? Przecież chłopak, którego znała nigdy nie zrobiłby czegoś takiego! Nigdy! To nie mógł być on! Nie!
-Nie zrobisz tego, słyszysz?!
Tym razem wołany na chwilę zwrócił na nią wzrok. Z niewielkiej odległości mogła dokładnie zobaczyć jego twarz. Nie wierzyła w to, co zobaczyła. Te oczy...pobłyskiwała  w nich rządza mordu i sszaleństwo. Wesołość, szczerość, życzliwość, a nawet ten tajemniczy cień smutku... wszystko zniknęło bez śladu. Tamte, stare oczy podobały jej się. Uwielbiała w nie patrzyć. Ale te bezgranicznie ja przerażały. To nie był Blake jakiego znała.
-Każdy, kto odważy się tknąć moich przyjaciół, zasługuje na karę.
-Nie! Czekaj! Już wystarczy! To już wystarczająca kara! No i nic mi przecież nie jest! Ona na to nie zasłużyła, słyszysz?! Przestań już!!!
Białowłosy nie słuchał już dalszych protestów i ponownie ruszył w stronę wywerny. Stworzenie zrozumiało swoją sytuację i teraz czekało na wyrok. Leżało wpatrując się nienawistnym spojrzeniem w swego przyszłego kata. Chłopak zbliżył się i powoli uniósł swoją broń. Elfka przestała krzyczeć i wstrzymała oddech. Polanę spowiła cisza. Wydawało się, iż przyroda przyczaiła się w oczekiwaniu na to, co miało zaraz nastąpić. Ostrze na chwilę zawisło w powietrzu, a potem nieubłaganie zaczęło opadać...
***
Hejooo^^ Dość długo siedziałam nad tym rozdziałem i mam nadzieję, że jakoś w miarę wyszedł. Przykro mi, że na rozdziały trzeba czekać aż tydzień, ale w ten sposób długo myślę nad każdym rozdziałem i 100 000 razy się zastanawiam, zanim coś napiszę, dzięki czemu nie odwalam fuszerki (a przynajmniej taką mam nadzieję). Wielkie dzięki tym, którzy cierpliwie tu zaglądają, a zwłaszcza tym, którzy komentują. To naprawdę dużo dla mnie znaczy. No i...zapraszam w przyszłą sobotę ;*

10 komentarzy:

  1. Ty...ty...TY!
    Jak...jak...jak możesz!
    Czemu...czemu...czemu tak nas nienawidzisz!?
    Co Ci zrobiliśmy?!
    Przerwać, a CD za tydzień?
    Nieee *w tle. Zamknij się! Masz pracować, a nie! Zapomniałaś o Willu? On dalej siedzi w kotle? A co z naszymi jasełkami? Przecież miał napisać scenariusz, a ty miałaś grać Maryje!* Tak więc przez Ciebie wywalą mnie z pracy! I stracę prace w departamencie kar i udręk!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale jak stracisz pracę to mnie nie przyjmą... :,0

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra. Ugłaskałam Luca. Troche strzelał ogniem z nosa, ale się uspokoił

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Wiesz co? Wejdź do mnie na bloga i przeczytaj Dzieci Lilith. Jest tam coś dla Ciebie...

      Usuń
  5. Bardzo fajne opowiadanie. Wkręciłiśmy się hehe ;) Czekamy na kolejny rozdział
    Pozdrowionka:*
    W wolnej chwili zapraszamy do nas. Mamy nadzieję, ze się spodoba :D
    owszystkimioniczym-1.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Miło cię poznać Aniu hehe ;) A tak zauwazyłyśmy ostatnio,że mieszkamy w tym samym województwie hehe.. Cieszymy się, ze spodobało ci się nasze opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Bo było genialne. I też się cieszę, miło Was poznać :D

    OdpowiedzUsuń
  8. W.O.W. SUPER!!!!!!!!! GENIALNE!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Rewelacja! Tylko przerwać w takim momencie! Czekam na nn.
    Zapraszam również do mnie po-prostu-tylko-ja.blogspot.com
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń